czwartek, 18 września 2014

Przewodnik z Lublina w Sandomierzu

Druga moja miłość, zaraz po pierwszej, która się Lublinem zwie, to nie Paryż, ani Rzym, ni Krym nawet.
To Sandomierz...
Przyznaję bez bicia, że jeśli nie nawiedzę Sandomierza co najmniej raz w roku, w każdej jego porze, czyli licząc na palcach - co najmniej cztery razy - czuję się chora.
Kilka migawek - wspomnień z sierpniowych tropików i nie tylko, w tym grodzie.
(Katalonia po naszych narodowych tropikach okazała się jednakowoż wyjątkową ulgą dla ciała)
Dodatkowo był to wyjazd dziewczyński, a czym ów jest - nie muszę chyba tłumaczyć.
Dużo łażenia,zwiedzania, picia kaw, wcinania ciach, lodów, tart, sałatek i przede wszystkim napawania się widokami przyrody, architektury i tego czegoś...
...czego nie psuł nawet brak ojca Mateusza.

A zatem - sierpień i listopad w Sandomierzu
Zapraszam :-)