LICENCJONOWANY PRZEWODNIK PO LUBLINIE - tel. 508 093 668 Turystyka po Lubelszczyźnie, Wycieczki - Majdanek, Nałęczów, Lublin, Kazimierz, Puławy, Kozłówka. Spacery po Lublinie. Turystyka kulturowa - Lublin. Zwiedzanie Lublina i okolic.Wycieczki po Lublinie dla szkół i przedszkoli. Wykłady i prezentacje multimedialne o Lublinie i Lubelszczyźnie na miejscu i wyjazdowo. Oprowadzanie grup o różnym stopniu i rodzaju niepełnosprawności. Opcja komentowania na blogu jest wyłączona.
poniedziałek, 8 grudnia 2014
czwartek, 4 grudnia 2014
Przewodnik z Lublina - medialnie
Ale właściwie dlaczego nie? - pomyślałam
Od tego jestem, aby opowiadać, zwłaszcza w obliczu braku sezonu :-)
Że nietypowa sytuacja? Człowiek się rozwija właśnie dzięki nim.
Przyszedł czas nagrania
Ostatnie zerki w notatki :-)
Siedziba Radia Centrum - w kultowej "Chatce Żaka"
Bez kodu ani przestąp
Na szczęście przejmuje mnie przesympatyczna pani Maria
I już można snuć opowieści około-legendowe
Skąd wzięły się lubelskie legendy, na ile są prawdziwe, czy ludzie w nie wierzą?
Takie i inne pytania padały podczas nagrywania audycji.
Zza szyby reżyserki zerkał Szef Programowy...
...lecz nas wciągnął temat pięknej Złotniczanki i Kamienia nieszczęścia, które zazwyczaj elektryzują lublinian i turystów odwiedzających nasze miasto.
Intrygujący temat jednej z legend wykorzystano, wystawiając historię płochej Tereski.
Inscenizacja ma miejsce co roku w lipcu w kamienicy Złotnika na ul. Złotej w Lublinie.
TU - kilka moich zdjęć etiudy teatralnej na podstawie „Pięknej Złotniczanki” autorstwa Marcina Wrońskiego w wykonaniu m.in. aktorów teatru Panopticum.
Tak czy inaczej warto zagłębić się w lekturę naszych lokalnych legend, zwłaszcza, że czas i aura temu sprzyjają.
Lub skorzystać z opowieści miejscowych przewodników.
Nam zima niestraszna :-)
wtorek, 21 października 2014
Przewodnik z Lublina i dwa Pawły Ruszle
Z cyklu: Cuda i zadziwienia przewodnickie - historia, która przydarzyła mi się kilka dni temu.
Oprowadzam sporą grupę osób dorosłych, w której jest tylko jeden młody człowiek.
Standardowa wycieczka, podczas której robimy spacer po Starym Mieście, włączając w to - rzecz jasna - kompleks dominikański.
Wchodzimy na wystawę "Klasztor w sercu miasta", gdzie zawsze zatrzymuję się przy portrecie XVII - wiecznego przeora Domninikanów, opowiadam o tym niezwykłym zakonniku oraz przytaczam legendę z nim związaną.
Nie wiedzieć czemu w ostatnią niedzielę praktycznie "zignorowałam" grupę i słowo o przeorze skierowałam do owego młodego człowieka właśnie...i tylko do niego.
Odzywam się w te słowa:
- Chciałam Ci przedstawić ojca Pawła Ruszla...
Nagle widzę konsternację w grupie, wręcz osłupienie :-)
Za chwilę mama owego młodego człowieka wyjaśnia powód całego zamieszania.
Otóż okazuje się, że chłopiec, któremu tak bardzo chciałam opowiedzieć o przeorze, nosi takie samo imię i nazwisko jak ów XVII - wieczny zakonnik.
Przedstawiam Wam współczesnego Pawła Ruszla
Czyżby szedł w ślady swego poprzednika? :-)
Pozdrawiam Cię Pawełku, dziękując za asystenturę podczas wycieczki po Lublinie :-)
Podanie o ojcu Ruszlu
Ojciec Ruszel był człowiekiem o wielkim miłosierdziu i rozumie. Jako dobry i pobożny dominikanin cieszył się poważaniem wśród współbraci, a także mieszkańców Lublina. Już za życia uważano go za świętego. Po śmierci, w tajemniczych okolicznościach zniknęło jego ciało. W następstwie tego zdarzenia działy się nadprzyrodzone zjawiska, niezrozumiałe dla ludzi. Duch ojca Ruszla zaczął nawiedzać klasztor. Z czasem, cień ludzkiej postaci odprawiającej mszę lub grającej na organach w kościele oo. Dominikanów nikogo już nie dziwił.
Gdy po prawie 250 latach kościół został zajęty przez władze rosyjskie, rozkładającą ręce zjawę ujrzał również jeden z żołnierzy. Nie wahając się, strzelił do niej, a ta zniknęła za ścianą. Na polecenie komisji śledczej odmurowano ścianę i wtedy też znaleziono szczątki ojca Ruszla. Jasne stało się wtedy, że braciszkowie zainscenizowali wniebowzięcie dominikanina by podnieść jego cnoty. Widocznie, pokorna dusza ojca Ruszla przez wszystkie lata chciała ujawnić prawdę. Z chwilą odmurowania ściany zjawa więcej się nie ukazała.
czwartek, 18 września 2014
Przewodnik z Lublina w Sandomierzu
To Sandomierz...
Przyznaję bez bicia, że jeśli nie nawiedzę Sandomierza co najmniej raz w roku, w każdej jego porze, czyli licząc na palcach - co najmniej cztery razy - czuję się chora.
Kilka migawek - wspomnień z sierpniowych tropików i nie tylko, w tym grodzie.
(Katalonia po naszych narodowych tropikach okazała się jednakowoż wyjątkową ulgą dla ciała)
Dodatkowo był to wyjazd dziewczyński, a czym ów jest - nie muszę chyba tłumaczyć.
Dużo łażenia,zwiedzania, picia kaw, wcinania ciach, lodów, tart, sałatek i przede wszystkim napawania się widokami przyrody, architektury i tego czegoś...
...czego nie psuł nawet brak ojca Mateusza.
A zatem - sierpień i listopad w Sandomierzu
Zapraszam :-)
wtorek, 19 sierpnia 2014
Przewodnik z Lublina w Katalonii
W tym roku obce ręce okazały się być rękami zupełnie znanymi.
Całkiem przypadkiem pilotem po Barcelonie i okolicznych atrakcjach był ten sam pilot, który oprowadzał przewodnika w zeszłym roku po Paryżu.
Tu - tamta relacja.
Pozdrawiamy z tego miejsca ulubionego pilota.
Właściwie wszystko dopisało tym razem.
I pogoda... - przelot z krajowych tropików w łagodne temperatury Katalonii okazał się być dużą ulgą.
I grupa przesympatycznych wycieczkowiczów... - wespół w zespół z uśmiechem łatwiej się zwiedza.
I program... - nieprzeładowany, z czasem i na wędrówki i leniwe plażowanie na Costa Brava.
Może czepiłabym się jedynie tych nieprzespanych nocy, ponieważ Calella jest miastem, które praktycznie nie śpi, ale mały pieprz dodaje tylko pikanterii ;-)
Czas błyskawicznie zleciał
Trochę szkoda...
Plaża w Calelli
Barcelona - Park Królewski
Sagrada Familia - kościół zaprojektowany przez Gaudiego. Budowany wciąż - od 1882r.
Najdłuższa ławka świata - by Gaudi. Ponad 150 metrów
W ogrodach Gaudiego...
Alinka, Beatka i Małgosia ;-)
Ja - tekstylna. Za mną plaża nudystów
Słuchamy opowieści o Barcelonie
Widok z góry na stolicę...
Costa Brava - Tossa, zachowane do dziś miasto XIV - wieczne
Za chwilę rejs powrotny wzdłuż Costa Brava
Na plaży w Calelli. Trzymam w dłoni prezent od pilota - orientujący kwiat, coby grupy nie ginęły. Przydał się na Okęciu, kiedy naszego pilota nie było już z nami. Grupa karnie szła za kwiatkiem :-)
Do zobaczenia - być może za rok...
poniedziałek, 21 lipca 2014
Przewodnik z Lublina w Trójkącie Bermudzkim, z puchaczem w tle...
Żadne tam podteksty, o regionalnym mówię.
Nie masz zbyt wiele czasu lub nie chcesz pokonywać setek kilosów, a chcesz pobyć z kimś miłym sercu w cudnych okolicznościach przyrody?
Jedź w lubelski trójkąt bermudzki, z pewnością zaginiesz w nim na zawsze, w każdym razie mentalnie.
Zachęcam, aby nie iść na łatwiznę i nie ładować się jedynie w oczywiste i oklepane miejsca, choć te też wciąż mają swój urok.
Zrób własne investigation i zapuść się w rejony, gdzie puchacz nie daje spać :-)
Kazimierz z Albrechtówką i leśnym "Zaciszem", Nałęczów ze wzgórzem "Jabłuszko", Janowiec z "Manesem", Męćmierz ze słomianą strzechą i knajpą "U Kazika" i Wojciechów z panem Łukaszem w kuźni Czernieców, o Nowym Gaju nie wspomnąć, gdzie masz szansę w Młynie "Hipolit" pogawędzić z właścicielem przy zimnym soczku własnej roboty.
Kilka dni w trójkącie - od kuchni, a wracasz jak nowo narodzony, zwłaszcza jeśli przydarzy Ci się tęcza.
Podwójna zresztą...;-)