piątek, 5 października 2018

Przewodnik z Lublina jesienią :-)



















Październik ....
Turystyka wciąż kwitnie, mimo, że przyroda jesiennie powoli już zamiera.
Wciąż sznureczek autokarów przy Unii Lubelskiej



















Wciąż turyści na Wschód jadą
Wciąż dziwią się, że ten wschód taki piękny, nawet jeśli już tak rześko...



















Wbrew jednak wiatrowi, deszczowi, i innym okolicznościom przyrody, przez niektórych uznanych za niesprzyjające, dzielnie tuptają po miastach i bezdrożach Lubelszczyzny.



















Bardzo się cieszymy i życzymy sobie więcej takich ciepłych, jesiennych grup jak ta z Tczewa.



















Pozdrawiam serdecznie moje dziewczyny (panów nielicznych zresztą też :-), życząc im mocy w ich codziennym bohaterstwie :-*
Już One wiedzą, co przewodnik ma na myśli, uśmiechając się do nich z Góry Trzech Krzyży.




poniedziałek, 10 września 2018

Przewodnik z Lublina w dylemacie

















Jeśli jeszcze raz któryś z turystów mi chociaż bąknie, że on NIE WIEDZIAŁ, że Lublin jest tak piękny, jako żywo popełnię zbiorowe sepuku, lubo harakiri.

Też.

Bo tak sobie myślę:

Kto o zdrowych zmysłach przyjeżdża w miejsce, o którym przypuszcza, że jest raczej brzydkie?

Albo, że jest nieładne

albo, że biegają po ulicach jego białe misie i turysta nie zna dnia, ani godziny

Albo, że to city utknęło w dość głębokim denie PRLu ?

Lubo, że pisoskie pachołki ganiają Bogu ducha winnych ludzi po zapyziałych, a zwłaszcza zatęchłych podwórkach i z powodu tego owe ludzie na zachód Polski już nie wracają, gdyż finalnie są tu zabici...

 

 No to ja się pytam - dlaczego?

Po co tu przyjeżdżać?

Ja bym nie ryzykowała

Chyba, że jest coś o czym ja nie wiem


O czym,

czego  ja tu nie wiem?????

 :-)

poniedziałek, 16 lipca 2018

Przewodnik z Lublina i nauczyciele, czyli przewodnickie zmęczenie materiału



















Wśród braci przewodnickiej pokutuje przekonanie, że najtrudniejszym profilem zawodowym do oprowadzania są nauczyciele.
Można by się zastanawiać nad powodami i z pewnością by się jakieś znalazły,
ja jednak nie lubię generalizować i może właśnie dlatego trafiają mi się grupy z reguły naprawdę sympatyczne, energetyczne i życzliwie nastawione do świata.

Owszem, trafiają się z rzadka nieco mniej - ujmując to kolokwialnie - otwarte, lecz wynika to raczej z geograficznej mentalności. Tak sądzę. :-)



















Ta uwieczniona na zdjęciach około - zielonogórska pedagogiczna gromadka świeciła dobrą energią.
Właściwie niemal wszystko im pasowało, wszystkim się cieszyli, uśmiechy praktycznie z twarzy im nie schodziły.
Bez pretensji, marudzenia, jęczenia i fochów zaliczali kolejne punkty bogatego programu.

Lecz przede wszystkim z  poczuciem humoru wpadki przewodnickie przyjmowali, z których jedną pozwolę sobie tu przytoczyć.



















Stoimy sobie grzecznie na dziedzińcu lubelskiego muzeum, opowiadam o Kaplicy Św. Trójcy, która w swoim czasie zajęła szóste miejsce w rankingu National Geografic na Siedem Nowych Cudów Polski.
W tym samym czasie miejsce pierwsze zajęła Kozłówka - mówię.
Sugeruję, rzecz jasna, Państwu odwiedzenie tej pięknej posiadłości państwa Zamoyskich - mówię.

Grupa nieco skonsternowana patrzy na mnie i mówi:

- Ależ pani Beatko...Przecież byliśmy tam z panią wczoraj!!!!






















Ups!!!!
No cóż ...
Przewodnik też człowiek i swoją limes ma.
Nauczyciele też ludzie i wyczerpanie zawodowe potrafią zrozumieć, zwłaszcza, że rok szkolny przed chwileczką zakończyli :-)

Grunt, że wszystko dobrze się skończyło, grupa pojechała do dom, miłe wspomnienie po sobie zostawiając.

Nie taki nauczyciel straszny, jak go malują.

Zwłaszcza, że przewodnik też nauczyciel :-)


poniedziałek, 14 maja 2018

Znak czasów, czyli przewodnik z Lublina w osłupie...


Pamiętliwy fejsbuk przypomniał mi dziś historię sprzed roku.
Myślę, że warta jest upamiętnienia i tutaj..., ku pamięci poczucia humoru naszej kochanej, smartfonowej młodzieży. :-)

Jestem rok temu z grupą dzieciaków z Lubonia w klasztorze Dominikanów. Snuję niezwykłą historię przeora Pawła Ruszla, którego zjawa po śmierci pojawiała się w swoim czasie na krużgankach klasztornych. Niektóre z dziecków zaczynają się niespokojnie rozglądać. 

- Co byś zrobił gdybyś nagle spotkał zjawę zakonnika na krużgankach? - pytam pierwszego z brzegu młodego jegomościa.
Answer jest błyskawiczny:


- Zrobiłbym sobie z nim SELFIE!