środa, 10 czerwca 2020

Koronawirusowa turystyka


Ongiś jeździło się głównie na wycieczki zakładowe, które ze zwiedzaniem niejednokrotnie wiele wspólnego nie miały, choć nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka.
Potem zaczęło się jeżdżenie z biurami, co wciąż było turystyką zbiorową.
Rzecz jasna - turyści organizujący sobie wypoczynek na własną rękę zawsze byli, ale od jakiegoś czasu obserwuję rosnące zjawisko turystyki prywatnej, czyli małe grupy rodzinne, przyjacielskie, które nie korzystają z oferty biura, ale już z usług lokalnego przewodnika - jak najbardziej.

Na własnych warunkach, spokojnie, pod skrzydłami miejscowego fachowca chcą poznać miasto nie tylko od strony ogródków kawiarnianych, ale i treść historyczna, społeczna, architektoniczna czy lokalne smaczki ich wielce interesują.

Jest to nieco inne zwiedzanie, dialog kosztem przewodnickiego monologu, który przy autokarowych grupach jest normą.

Spontaniczność też jest większa, nie ogranicza nas w zasadzie wiele.
Można stanąć dłużej, można wejść głębiej, można usiąść przy kawie i dalej toczyć monolo - dialog.
Zwykle przewodnik dostaje bonus w postaci kawy lub obiadu, co jest niezmiernie miłe.

Zwykle też ma pewność, że turyści ci naprawdę przyjechali po to, aby spełnić się turystycznie, a nie coś odreagować, czy oderwać się od swej rzeczywistości
Choć tak na dobrą sprawę przewodnik generalnie prawie wszystko rozumie, gdyż sam jest tylko człowiekiem i empatia nie jest mu obcą :-)

Na koronawirusową chwilę obecną ruszyła na razie turystyka, o której dziś piszę.
Jest bezpieczna, więc zachęcamy do jej uprawiania.
Przewodnicy, którzy mogą być tylko do Państwa dyspozycji - czekają.

Czekać będą nawet wtedy, kiedy autokary ruszą, gdyż dysponują podzielnością uwagi,
mają też wiele innych zalet, które można skonfrontować jedynie face to face :-)